Gdybym był restauratorem z pewnością szukał bym nowych nazw dla serwowanych dań. Wiem, że wiele z tych nowych określeń nie zachęcało by do ich zamówienia więc pozostaną one tylko w warstwie rozważań literackich. A może ktoś „odważny” inaczej – zechce poniższym tekstem się zainspirować? Choć tego teraz nie wiem to jednak szczerze nie radzę. Zacznijmy zatem od pierwszego dania czyli zupki. A że wspomniana jest podawana w wazie to od niej rozpocznijmy naszą gastronomiczno literacką wędrówkę.
Waza, taka zwykła z zupą może zostać zastąpiona nową Wazeliną co brzmi nieco dostojniej a i warstwie wizualnej zwróci swą uwagę w karcie dań. A żeby było określenie bardziej przekonywujące to można ją poprzeć banalnym „szefa kuchni” co dodaje autorytatywności wspomnianej wyżej. Pojawia się zatem „Wazelina szefa kuchni” jako danie dnia z pełną otwartością zawartości wspomnianej. Można w owej Wazelinie serwować co się komu wymarzy a zawsze będzie ona nosiła znamiona atrakcji kulinarnej. Lecz by danie w tym przypadku zupa, nabrało ekstrawagancji gastronomicznej można do jej określenia dołożyć słowo wpływające na jej tajemniczość np. zakamarek, co w przypadku kuchni brzmi wieloznacznie.
Zakamarek- cichy, ukryty, tajemniczy kącik. W kuchni w takich miejscach gromadzą się przeróżne ciekawostki. Ot choćby resztki różnych składników przyrządzanych dań. Wystarczy odsunąć kuchenkę bądź szafkę i już odkrywamy -makaronik z kawałkiem ziemniaczka i odrobiną chlebusia w kolorze jasnej zieleni obraną kawałeczkiem kiełbaski wzbogaconej podsuszoną cebulką. To kulinarne spektrum o nieograniczonej możliwości komponentów. Zaiste świadczy ono o kulinarnych preferencjach oraz wyobraźni przyrządzającego smakołyki. Słowo zakamarek jest więc niezwykle pożądane w określeniu i nazewnictwie dań w menu naszej hipotetycznej restauracji. Nikt jeszcze nie wpadł na ten prosty i „genialny” pomysł. Mam nadzieję, że po lekturze owego tekstu szybko to się zmieni a ja będąc dość częstym gościem w przeróżnych restauracjach natknę się na wymienione nazewnictwo, które skądinąd będzie moją zasługą, choć nie należy wykluczyć ,że ktoś może mieć równie popieprzoną nomenklaturę i wpadnie na to sam. Zdanie nieco przydługie lecz z wątkiem na wskroś kuchennym, bo gdzie jak nie w kuchni się pieprzy? No i idziemy dalej… bo pieprzy się w sypialni i nie tylko, można wszędzie pieprzyć, spieprzyć i popieprzyć. Pieprzą też w TV i w ogóle ludzie wszystko pieprzą lub się… Ale nie o tym mowa w tych rozważaniach, do tego odniosę się w kolejnym luzorze. Wracając do sedna mamy więc „Wazelina szefa kuchni, zakamarek”. Nazwa nieco przydługa lecz nadal nie skończona, otwarta. Proponuję tu dodać coś dla snobów. Zachęci to do zakupu dania bez względu na jego kulinarną atrakcyjność.
W kuchni są przeróżne półki na których gromadzone są przyprawy, zapasy, akcesoria kuchenne i co tam kto chce. Więc może do naszej nazwy dodamy „z półki” a żeby oszczędzić sobie dopytywań o jaką półkę idzie dodajmy „z górnej”. Sama nazwa się obroni bo będzie świadczyła o wysokiej jakości serwowanej zupki. No to mamy „Wazelina szefa kuchni (autorsko brzmi), zakamarek (tajemniczo) z górnej półki (cymes, delicja, nowa najwyższa jakość). Taka zupa może być zwykłym kapuśniakiem a i tak będzie niezmiernie atrakcyjna. Choć sztuka ważenia wymienionego też jest dla niektórych wielkim wyczynem i często nie osiągalnym mistrzostwem pomimo wielu prób. Teraz do tak dobranej nazwy można dowolnie dobierać tak zwane dookreślenia. Ja proponuję np. „na boczniakach” czyli grzybach, których nazwa jest niezwykle kuchenna co już wyjaśniam. Gdzie jak nie w kuchni mogą pojawić się grzyby. Nawet zdarza się, że same się mnożą na boku, żyjąc własnym życiem w spokoju i sąsiedztwie niczego nie świadomych kuchmistrzów. No to i boczniak – jako że na boku – pasuje idealnie. Taki prawdziwie kuchenny grzybek, chyba ,że często się sprząta. Ale zważywszy, że grzyby rosną z dnia na dzień to możliwe jest, że wyhodują się samoistnie nawet u najbardziej higienicznej i pro sanitarnej gospochy czy gospocha. No to mamy – „Wazelina Szefa kuchni ZAKAMAREK z górnej półki – na boczniakach”. Lecz to nie koniec, żeby dodać ekskluzywności i swojskości zarazem można dołożyć z francuska „A’la Closard” co otwiera kolejne ścieżki do naszych kulinarnych rozważań. Tym ostatnim dookreśleniem otworzyliśmy kulinarną puszkę (i znowu pasuje!) Pandory. O czym w dalszych luzorach jeszcze napiszę.